• Kursk 1943. Bitwa w powietrzu. Część 1. Południowy odcinek Łuku Kurskiego. Droga do Prochorowki.

126.00
szt. Do przechowalni
Wysyłka w ciągu 3 dni
Cena przesyłki 7.99
Poczta Polska 7.99
Poczta Polska (Odbiór w punkcie) 10.99
Kurier Pocztex 11.99
Kurier Pocztex (Pobranie) 14.99
Dostępność Średnia dostępność
Waga 1.285 kg
ISBN 978-83-8362-559-1

DARMOWA DOSTAWA OD 299,00 ZŁ


Tego dnia, kiedy wystartowałem nie mogłem schować mojej prawej „nogi". Zgodnie z instrukcją samolot uznaje się wówczas za uszkodzony i mam pełne prawo wrócić na lotnisko. Ale byłem jeszcze młody i myślałem: jak wrócę powiedzą, że stchórzyłem.
Dobra, pomyślałem, dogonię grupę i wszystko będzie w porządku. Naturalnie, w tym swoim myśleniu, nie uwzględniłem tego, że moja wypuszczona „noga" ograniczała moją prędkość, więc oczywiście zostałem w tyle.
Telepię się w pojedynkę, grupa leci przede mną na horyzoncie. Już podczas omawiania misji dowódca powiedział, że po nurkowaniu wyjdziemy skrętem w prawo na nasz teren. Postanowiłem trzymać się prawej strony, ściąć ich kurs i ich dogonić. Dotarli do celu, który był osłaniany przez niemieckie myśliwce. Prowadzący po ataku skręcił w lewo, a ja zgubiłem ich z oczu. Trzeba była zrzucić bomby. Skierowałem się na południe, znalazłem Niemców i zrzuciłem bomby.
Zobaczyłem dwa myśliwce zmierzające w moją stronę: krzyże, swastyki, wyraźny żółto-zielony kamuflaż. Prawdziwi drapieżnicy!
Cóż, myślę, to prawdopodobnie te same myśliwce, o których mówili moi towarzysze. Dodałem gazu i zacząłem się zniżać, próbując jak najszybciej od nich uciec, na wschód w stronę Biełgorodu.
Pierwszy mnie zaatakował, nie wiem z jakiej odległości, ale myślę, że z 50 metrów. Widzę tylko fontanny pocisków Oerlikon eksplodujące na ziemi. Boczne okno kabiny było otwarte, odruchowo pchnąłem rączkę do przodu i uderzyłem głową w osłonę kabiny...
Wiecie, jak pachnie spawanie elektryczne?
W kabinie czułem dokładnie ten sam zapach! Planszet z mapą, który wisiał na cienkim, mocnym skórzanym pasku przerzuconym przez moje ramię, został wyrzucony przez boczne okno, a pasek ciągnął mnie w stronę bocznej osłony kabiny. Z trudem się od tego uwolniłem. Myśliwiec, który mnie zaatakował, wysunął się do przodu, a jego pilot spojrzał na mnie - co tam się ze mną dzieje? A po jego trafieniach w końcu moja „noga" się schowała. Zdałem sobie sprawę, że im nie ucieknę, dodałem gazu i zacząłem manewrować. Wysokość wynosiła już tylko 20 metrów. Pomyślałem sobie, że teraz zaatakuje drugi. I faktycznie dokładnie ten sam atak. I znowu trafił całkiem nieźle. Ale samolot jest sterowny, nie pali się, tylko wszędzie dziury.
Drugi trafił, podleciał i popatrzył. Skręciłem w lewo, a oni odlecieli w głąb swojego terytorium. Dlaczego za mną nie polecieli? Bo Niemcy mieli fotokarabiny. Nie muszą udowadniać, czy zestrzelili, czy nie. Obaj mnie zestrzelili i obaj zapisali na swoje konto zestrzelenie samolotu. Skręciłem na północ.
Pomyślałem, że dotrę do Kurska, a potem skręcę na wschód, do rzeki Oskol i tam znajdę swoje lotnisko. Lecę. Widzę, że na ziemi są Niemcy, potem nasi i znowu Niemcy.
Poleciałem jeszcze trochę, pomyślałem, że może lepiej będzie wylądować i kogoś zapytać? Widzę, że lecą dwa Iły. Dołączyłem do nich. Pomyślałem, że wyląduję na lotnisku i tam załatwimy sprawę. Skręciliśmy w prawo, na wschód. Zobaczyłem rzekę Oskol, zorientowałem się w terenie i wylądowałem na swoim lotnisku. Chciałem zwolnić, ale samolot zaraz się zatrzymał. Okazało się, że przebite zostały obie opony i przestrzelone podwozie. Samolot był tak uszkodzony, że został spisany na straty.
Generalnie nie trafili tylko we mnie, w silnik i zbiornik paliwa.
Zobaczyłem, jak dowódca pułku podjechał samochodem: „No, ale cię załatwili". (...)

Data wydania:
2024-10-15
Status:
Nowość
Wydawca:
Napoleon V
Oprawa:
Twarda
Format:
21,5x30,7
Rok wydania:
2024
Autor:
Krzysztof Janowicz
Stron:
288
Wydanie:
1
Nie ma jeszcze komentarzy ani ocen dla tego produktu.